PORANNA ROZMOWA
14 stycznia 2024, 10:36
Każdy dzień to Niespodzianka,
w nasze Życie coś nowego wnosi.
Jak poruszająca się skakanka,
jesteś na dole lub się podnosisz.
Rano dzwonił telefon,
dosłownie się dobijał...
- Nie ! To chyba nie to...
Baba Pienka ? Sofija ?
Ma już 94 lata,
ma lat 94...
Dzwoni po tylu latach ?
Coś się stało do cholery ?
Że stęskniła się...powiada...
Że smutno jej samej, płacze...
Różne historie opowiada...
Pyta kiedy ją zobaczę.
I w dyskusję się wdałam
po bułgarsku oczywiście.
Długo z nią gadałam
na nasze tematy osobiste.
O swoich Wnuków pytała
i co u niej się dzieje mówiła.
Co u nas wszystkich wiedzieć chciała
i swe postępowanie ciut tłumaczyła.
A to już są nasze stare dzieje...
To już było i przeminęło...
Utracone zostały wszelakie Nadzieje,
bo schedę piekło pochłonęło...
Mówiłam, że już pretensji nie mamy,
ale jest nam po prostu przykro...
Bez spadku radę sobie damy,
źle jednak, że tyle Zła wynikło...
I niech żyje sobie w spokoju,
martwienie się nikomu nie pomoże.
Jej Syn niech spoczywa w pokoju...
Nic zrobić nikt już nie może...
I choć nas pozbawiła
tego co nam się należy,
rozmowa spokojna była...
Ona w swoją wizję wierzy.
Ta samotna Staruszka-kobiecina
do mnie się dzisiaj zwróciła...
Żyłyśmy jak zgodna rodzina
i dobra dla mnie kiedyś była.
Los ją okrutnie pokarał,
Śmierć zabrała jej Syna jedynaka
i choć każdy jak mógł się starał,
spotkała ją Tragedia taka...
I według jej o rodzinie opowieści
została ograbiona i oszukana.
I to się w głowie nie mieści,
że należna kasa nie została nam dana.
Cóż robić, ja jej wybaczyłam,
nie mogę żywić Urazy,
ale nasze kontakty ochłodziłam...
Nikt z nas nie jest bez skazy...
Rozmowa została grzecznie zakończona,
bo doładowanie się kończyło.
Jestem tą rozmowa poruszona,
dziękowała, że rozmawiałam z nią miło.
Myślałą, że nie będę chciała gadać,
ale rozmawiałam z nią, bo mi jej szkoda...
Czas jej pozwolił sprawę sobie zdać
o jej czynach i jej osobistych powodach...
Ostatniej woli Syna umierającego nie spełniła
i mocno przekombinowała...
Zapobiegawcza i pazerna na kasę była
i teraz samiutka na tym Świecie została.
My tylko się oblizaliśmy...
Ja mocną pigułę goryczy łyknęłam....
Kobiecinę zrozumieć próbowaliśmy,
że wszystko dla siebie wzięła...
Z perspektywy czasu to już mniej boli,
ale trochę boli jeszcze.
Zjadłam już beczkę soli,
a dziwi mnie to jeszcze i jeszcze...
Złych uczuć do niej nie żywię,
ale i te dobre wyparowały...
Tylko cały czas się dziwię,
że niczego me Dzieci po Ojcu nie dostały...
Dodaj komentarz