Mnia dzwonił wczoraj do Anki kilka razy
nie odbierała i do niego nie oddzwaniała...
Martwił się...wiadomo wiele może się zdarzyć...
Do mnie dzwoniła, była Pati i nie usłyszałam...
Codziennie do Taty do szpitala Mnia dzwoni
i rozmawia z nim, czasem po dwa razy.
Anka jeździ do szpitala i zajmuje się nim,
Mnia przesłał finansowe wspierające przekazy.
Gdy my tak sobie beztrosko z Pati gadaliśmy
w Szpitalu rozgrywała się dramatyczna walka
i nic nie wiedzieliśmy i nie przeczuwaliśmy,
że o Życie Taty walczy zaciekle jak Lwica Anka...
Rano Mnia o tym się od Siostry dowiedział,
że Tacie wieczorem się bardzo pogorszyło.
Rozmawiając z nim co się dzieje nie wiedział,
ale dzięki interwencji Anki mu się dziś już poprawiło.
Dziadek Cz. do Córki zadzwonił zaniepokojony,
trząsł się od bardzo wysokiej temperatury...
Źle cewnik został podłączony, był bardzo osłabiony,
przeżywał istne tortury...
Anka z awanturą do Szpitala pojechała,
klęła, krzyczała, wszystkich na nogi postawiła.
Z zaprzyjaźnioną Lekarką się skonsultowała
i przed Sepsą i tragedią Tatę swego uchroniła.
O Mój Boże...co w tych szpitalach się dzieje...
Podarki i znajomości nawet nie pomagają ?
Szatan zaciera ręce i szyderczo się śmieje...
A ludzie tam swych najbliższych oddają...