Zadzwoniła i mi opowiadała,
że raz w tygodniu chemię ma...
Dziś Syna i Męża oczekiwała,
cieszy ją ta ich wizyta.
W PL leczenie Raka kontynuuje,
a jej Rodzina jest w Irlandii.
Coraz gorzej się z tym czuje,
choć ma przyjaciół w Polandii.
Sytuacja robi się ołowiana,
szpital, diagnozy, leki, lęki,
chemia i ciągłe różne badania...
Przeżywa ciała i Duszy męki...
Dobrze, że Roman i Syn przyjadą,
nie będzie wciąż sama w mieszkaniu,
posłużą jej pomocą i radą,
ale czy ulżą jej w chorowaniu ?
Samotnie cierpimy i samotnie umieramy,
nawet gdy jesteśmy w tłumie...
Gdy chorujemy i to przeżywamy
jak cierpimy nilkt tego nie zrozumie...
Ale mając Miłość i wsparcie
przyjażń i zrozumienie
warto powalczyć zażarcie,
aby przedłużyć swoje istnienie.
Dla dzieci, męża, rodziny
i także dla samej siebie
o każdy dzień walczymy,
bo ile ich będzie nikt nie wie...