30 stycznia 2021, 19:05
Metalowe bólu szczęki
zaciśnięte na czole...
To narzędzie udręki...
Ja chromolę...
Wiersze, wierszyki
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 | 10 |
11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 | 17 |
18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 | 24 |
25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 | 31 |
Metalowe bólu szczęki
zaciśnięte na czole...
To narzędzie udręki...
Ja chromolę...
Ślizgać się po rzeczywistości
i nie dać się zranić.
Żyć w Miłości i dla Miłości.
Nie dać się Złu omamić.
Żyć tak jakby jutra nie było.
Kochać i być kochanym.
Żeby Słowo coś wreszcie znaczyło.
Nie czuć się systemowi poddanym.
Rosół i makaron ugotowałam,
ciasto z brzoskwiniami upiekłam,
kapustę z kiełbasą poszatkowałam,
po kuchni latałam jak wściekła.
Bo za późno dzisiaj wstałam
i mi za mało dnia zostało.
Szybko się więc uwijałam
i wszystko się zdążyć udało. :O)
Ząb, ręka, kolana, głowa
w nocy mi dokuczały...
Taka pecyna bólu gotowa.
Ech, popalić mi porządnie dały...
Gdy o 10.00-tej się obudziłam,
na sms Mnia odpisałam.
Pecyna tak mnie przymuliła,
że znów pospać musiałam...
I zestresowany Mnia wpadł,
że nie odpisuję, nie odbieram,
że nigdy tak długo nie śpię, ach...,
że się zdenerwował cholera...
Biedny z pracy wyjść musiał,
sprawdzić czy coś mi się nie stało...
Tak narozrabiała Mniamniusia,
tylko dlatego, że spać jej się chciało.
Trzecia już wybiła.
Wiatr za oknem wyje.
Terapię skończyła
i już ledwo żyje.