Mięso w sosie w nocy udusiłam,
Mnia ziemniaki obrał z rana,
wyjazd z deską z Mnia uzgodniłam.
sprawa z detalami dograna.
Po moim powrocie obiad był gotowy
i pojechaliśmy od razu nad Morze,
aby Janek miał wypad dodatkowy
i już szaleć z deską na falach może.
Paru pływaków jest odważnych jeszcze.
Chłodniej, bo już Słonko się schowało.
Na myśl o wejściu do wody mam dreszcze,
a Jankowi wszystko się podoba i podobało.
Fale wyższe są od niego, rozszalałe,
szumią, pienią się i szaleją,
do skakania perfekcyjne, doskonałe
gdyż Wiatry silne wieją.
Morze szumi tak wzburzone,
Bałwany się pienią,
szare się robi, nie zielone.
Łopocą flagi żółcią i czerwienią.
Ratownicy czujnie kontrolują
co się tutaj dzieje.
Wszyscy w wodzie dokazują.
Może Wiatr Smutki nasze wywieje...