Szaleńcza Choroba nią zawładnęła...
Zabiera ją w nieznane Krainy...
Nie wiadomo skąd się wzięła
i nie wiadomo z jakiej przyczyny...
Jej myśli wędrują w dalekie epoki
i wciela się w różne postacie.
Przy ataku nie ma ani chwili zwłoki
i nic więcej zrobić nie da się...
Na Dinozaurach okrakiem jeździła
i po francusku jak Prababka gadała,
choć języka tego się nie uczyła...
Choroba w inny Świat ją zabierała...
I żyje w Świecie iście odrealnionym,
dla nas zupełnie niezrozumiałym...
W szpitalach jest wielu tak skrzywdzonych,
zamkniętych w Szaleństwie stałym...
Każda z choróbsk jest niepożądana,
ale gdy ludzki Umysł zawodzi
i jesteś od realu oderwana...
to naprawdę nic w Życiu nie wychodzi...
Dlatego tylko wspólczuć należy
tym, którym to się niestety przytrafiło...
Żyją zamknięci w Szaleństwa wieży...
Każdemu by to Życie uprzykrzyło...
Izolatki, kaftany bezpieczeństwa...
zastrzyki, leki otumaniające...
Czy tak się powinno leczyć z Szaleństwa ?
Zakłady zamknięte...to miejsca żenujące...