Przepiękny wieczór, taki ciepły,
a łzy po jej policzkach płyną...
Po rozmowach dzisiejszych rzekła by,
że jest bezradną i zasmuconą kobieciną...
Przysiadła nocą w ogrodzie zasępiona
myślała, wspominała i rozważała...
matka, siostra, przyjaciółka, żona
- jak to nić Losu się przeplatała
jej i jej znajomym i rodzinie...
Wieczór pachnie błogo i miło.
I o tym, że czas za szybko płynie
i jak Życie się toczy i jak się toczyło.
Każdy gonił swoje marzenia,
walczył, trudził się, zdobywał.
Sporo zawsze było do zrobienia,
a czas płynął i upływał i upływał...
Wplatałyśmy w warkocz życia
hausty szczęścia i radości,
wzloty, emocje, różne przeżycia,
dawki bólu, żar miłości.
Łzy smutku, a i ze śmiechu się lały,
ale rzadko łatwo nam było...
Dni i noce w lata się zmieniały,
a kłopotów coraz więcej się piętrzyło.
Jak Walkirie dzielnie walczyłyśmy
aż nadszedł czas na odpoczywanie,
na który sobie zasłużyłyśmy,
lecz nie każda z nas niestety go dostanie...
Gdyż Los z przepastnego koszyka
raki i choróbska podrzuca złośliwie...
I dalej nie jest łatwo z tego wynika...
Ile człek wytrzymać może się dziwię...
Księżyc wszystkiego nieświadomy
spoziera i świeci jasno jak latarnia.
Ile życie wyleje na nas jeszcze pomyj ?
Ileż trosk musi człowiek zaznać ?
Niczego, choć chce w tej kwestii nie wymyśli...
I koleżankom w tym pomóc ni jak nie może,
ale chce wierzyć i jest tzw. dobrej myśli.
Pomóż im proszę Wszechmogący Panie Boże.