29 stycznia 2022, 23:57
Marzena po akupunkturze
zdecydowanie lepiej się już czuje.
Przeżyła cierpień istną burzę...
niestety i Jej Mąż dalej choruje...
Wiersze, wierszyki
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
27 | 28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 |
03 | 04 | 05 | 06 | 07 | 08 | 09 |
10 | 11 | 12 | 13 | 14 | 15 | 16 |
17 | 18 | 19 | 20 | 21 | 22 | 23 |
24 | 25 | 26 | 27 | 28 | 29 | 30 |
31 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
Marzena po akupunkturze
zdecydowanie lepiej się już czuje.
Przeżyła cierpień istną burzę...
niestety i Jej Mąż dalej choruje...
Pati wieczorem się do mnie odezwała,
bo na kawusię lub obiad nas zaprosiła
i że to w tę środę przypominała,
a ja na rybkę obiecaną nas wprosiłam.
Znajomi Iwony w korku stali
i na czas nie mogli dojechać,
na montaż i pomoc się umawiali
i trzeba było na nich zaczekać.
Grzesiek powiesił dwa żyrandole,
" IKEA z ukłonem do klienta..."
Ale składanie ich...to jest chore...
Ileż to czasu, sytuacja wręcz niepojęta...
Przepięknie w kuchnio-saloniku wyglądają
i fajne refleksy dają na ścianach.
I lustra magicznie wszystko odbijają.
Cieszy się Iwona z mego dekorowania.
Ani Mąż też chętnie pomoże Iwonie,
karnisze i żyrandole wszystkie powiesi.
W poniedziałek znowu przyjedzie do niej
to i uchwyty na drzwiczkach szafek zawiesi.
Wieszaki i nowy kran w kuchni zamontuje,
też ma sporo darmowej roboty
i pod umywalką coś pokombinuje,
bo z kolankami i przeciekami zawsze są kłopoty.
Do sklepu po saunie jechać chciałam
obejrzeć wybrany mebelek do salonu,
żeby kupić go dziś kombinowałam
i wziąć go od razu do Iwony do domu.
Udało się i z wielkim zaangażowaniem
do samochodu "Ludwiczka" wcisnęłyśmy,
ale koszmarem było dla mnie wracanie...
bo dwie się do auta już nie zmieściłyśmy...
Iwona więc na awaryjnych światłach jechała,
a ja musiałam dziarsko drałować pieszo...
Trochę ruch uliczny Iwona spowalniała,
bo prowadziła autko się nie spiesząc.
I jakiś kierowca się tym zainteresował
i po krótkiej wymianie zdań
jak rycerz się wobec nas zachował
i przemiły był dla nas dwóch pań.
I mnie zaprosił do samochodu swojego
i szarmancko podwiózł i za Iwoną jechał
i jakby było mało uprzejmości od niego
pod sam apartamentowiec podjechał.
I jakoś wtaszczyłyśmy ciężki i długi mebelek,
a ma on metr osiemdziesiąt długości.
Siły i samozaparcia potrzebowałyśmy wiele,
aby sprostać tej niemałej trudności.
Ale naprawdę się to opłaciło,
bo wręcz idealnie do pomysłu mego pasuje.
Na nim na razie jedno lustro się postawiło,
a mebelek już przepięknie salonik dekoruje.
Lustra trzy takie same będą na nim stały,
pasują tam wręcz idealnie.
Salonik wreszcie robi się wspaniały,
mebelek ten zmienił go diametralnie.
Jeszcze zasłony w delikatnym kolorze
powiesimy na czarnym karniszu
i dywan okrągły w przytulności tu pomoże,
aby salonik tulił Iwonę w domowym zaciszu.
O jedenastej trzydzieści
już z Iwoną w saunie się rozsiadłyśmy.
Jak miło, gdy ciepełko tak ciało pieści.
Wow, znów na maxa się "wysaunowałyśmy".
Potem stopy tylko stopy w Morzu moczyłam,
bo nie jestem jeszcze tak zahartowana,
a Iwona caluśkie swoje ciało zanurzyła,
bo Ona jest w tym od dawna obcykana.