Nad Morze jechali
i w drodze się ścięli...
Trochę poprzeginali,
dogadać się nie umieli.
Ona focha dostała
i w sobie się zamknęła.
Całą drogę się nie odzywała.
Złość górę nad nią wzięła.
I wzburzona jak fale
samotny spacer zaliczyła.
Nie chciała widzieć go wcale.
Spieniona jak fale morskie była.
On pogadać chciał i przeprosić,
ale nie było o tym mowy.
- Było się nie unosić...
I zepsuty dzień gotowy.
W milczeniu do domu wracają,
Ona ma focha, nie robi obiadu.
Mimo, że tak się dobrze znają,
czasem nie mogą dojść do ładu.
Dzień zepsuty, dzień zepsuty,
choć taka piękna pogoda.
Dzień popsuty, dzień popsuty...
A szkoda...a szkoda....