Mnia codziennie do Mamy dzwoni
i codziennie z Mamą i Siostrą gada.
To jest ważne i nie jest po nic...
Rozmowa im pomaga i je wspomaga.
Mamę i Tatę w ciężkiej chorobie,
Siostrę w o Rodziców dbaniu.
Wszystkim trudno jest, że tak powiem
w pomaganiu, wspomaganiu, chorowaniu...
Siostra w epicentrum problemu
mota się pomiędzy pracą i dwoma domami...
I przez telefon opowiada Bratu swemu
wszystko ze szczegółami i z detalami.
Na jakie napotyka wciąż komplikacje,
np. z opatrunkami ran głowy Mamy
i jakie codzienne perturbacje
ma w opiece nad Rodzicami.
A On tysiące kilometrów dalej
przeżywa, płacze i się bardzo denerwuje...
I nie jest mu łatwo, nie jest łatwo mu wcale,
gdy z każdym dniem wszystko się komplikuje.
Bo Jego Mama siły już nie ma
i Jego Tata też pomocy potrzebuje...
I jest to ciężki ołowiany schemat...
Choroba wszystkim Życie rujnuje...
Aby Siostra była w pracy Życie też wymaga
i aby i domem swym się zajęła...
A Serce, Miłość i Rozwaga
żąda, aby całodobową opieką Rodziców objęła...
Rozdarta, zmęczona, niewyspana,
zapracowana, zestresowana, smutna...
w kieracie Życia pozakręcana...
walczy z wiatrakami...to prawda okrutna.
A przedwczoraj z sił już opadła...
I pod kroplówkę Ją podłączyli...
Nie dospała i nie dojadła...
Wiadomo było, że skutki będą ...i były...
A wczoraj dzwoniła spłakana...
że Mama sił nie ma i wstać nie może...
więc zostaje z Rodzicami do rana...
A do pracy iść rano musi, mój Boże...
A dziś hospicjum domowe załatwiła,
na chwilkę do siebie do domu pojechała,
zwolnienie z pracy na 2 dni zdobyła
i będzie całą noc przy Rodzicach czuwała...
A On mota się jak w klatce...
Najlepszych rozwiązań i alternatyw szuka.
Wszyscy jesteśmy w Losu pułapce...
Odnaleźć się w niej to trudna sztuka...